Robert Palusiński: Odmienne i Szamańskie Stany Świadomości

Rozdział 3 książki `Szamanizm w praktyce` opisujący stany świadomości, które uzyskują szamani wchodzący w trans.

Robert Palusiński: Szamanizm w praktyce
 

ISBN 83-86032-22-7

Wydawnictwo T.T.
Kraków 1999

Książkę w wersji papierowej można zakupić 
w księgarni internetowej http://merlin.pl .
 

Zamieszczone za zgodą autora/wydawcy !
 

Rozdział 3: Odmienne i Szamańskie stany swiadomosci

Sformułowanie "stan świadomości" oraz świadomość pojawiło się w języku zachodniej cywilizacji wraz z rozwojem psychologii dopiero pod koniec dziewiętnastego wieku. Dla szamana, podobnie jak dla człowieka cywilizacji zachodniej z przed zaledwie dwustu lat[1], takie słowo jak świadomość po prostu nie istnieje. Z punktu widzenia szamana świadomość, to duch. Zatem podobnie jak drzewa, skały, rzeki, rośliny i zwierzęta, tak i człowiek posiada ducha. W dodatku wszystkie duchowe emanacje, włącznie z duchem ludzi, tworzą sieć współistnienia i współzależności. Duch człowieka posiada o wiele więcej cennych właściwości niż jego, potocznie rozumiana świadomość[2] . Dzisiaj, prawie dwieście lat po wprowadzeniu tego terminu do języka, nie istnieje satysfakcjonująca i jednolita definicja pojęcia świadomość. Mnie osobiście podoba się definicja zaproponowana przez psychologa Arnolda Mindella, który mówi, że świadomość to "pojęcie mające związek z posiadaniem obserwatora (metakomunikatora), który z kolei jest zdolny do metakomunikacji i który jest świadomy sposobu i kanału (wzrokowy, słuchowy, ruchowy, itd.), w którym odbywa się percepcja". Z kolei "metakomunikator to pewna pozycja lub rola wewnątrz nas, zdolna do obserwowania innych naszych części i wypowiadania się na ich temat oraz na temat procesu komunikacji. Metakomunikator nie jest związany z żadną naszą częścią, co pozwala mu na dystansowanie się bądź na utożsamianie z każdą z nich[3].
    Być może przytoczone definicje są skomplikowane, ale przecież nie mogą być proste, gdy w grę wchodzi sama istota naszego bytu. Spróbujmy jednak odbiec od definicji i rozjaśnić nieco sprawę za pomocą przykładów. Najprostszym przykładem będzie przypadek, w którym patrzę na coś i wiem że widzę, lub słucham i wiem, że słyszę. Nieco bardziej skomplikowana jest świadomość emocji i myślenia, ma ona miejsce wtedy, gdy myślę lub gniewam się i jednocześnie jestem świadom, że myślę lub gniewam się w tej samej chwili (nawiasem mówiąc: kto myśli? - i kto myśli o tym, że myśli?).
    Do dalszych rozważań potrzebna jest także definicja odmiennych stanów świadomości oraz szamańskich stanów świadomości. Odmienne stany świadomości, to najogólniej mówiąc, takie wszystkie stany naszego istnienia, które "normalnie", na jawie, w codziennym, "szarym" życiu nie przydarzają się nam lub ich nie zauważamy. Są to na przykład: sen, śpiączka, hipnoza, trans, stany wywołane narkotykami, w tym także alkoholem, seksem, ale również "zaślepienie" gniewem czy wściekłością, panika, depresja i medytacje wszelkiego rodzaju. W większości przypadków nie zdajemy sobie sprawy z faktu, że funkcjonujemy w odmiennym stanie świadomości, jego zauważenie odbywa się ex post, dopiero po pewnym czasie.
    Trzecim, specyficznym stanem, o którym wielu antropologów i psychologów nie wspomina, albo nawet nie wie, a na który wskazuje największy współczesny autorytet w dziedzinie szamanizmu M. Harner, to szamański stan świadomości (dalej w skrócie SSŚ). SSŚ to taki odmienny stan świadomości, w którym zostaje zachowany pewien procent (5-20) "normalnej" świadomości, albo inaczej mówiąc pozostaje uruchomiony i jest stale obecny, "na drugim planie" metakomunikator. Przykładem może być tutaj świadome śnienie, furia gniewu, którą możesz natychmiast i dowolnie zatrzymać lub przeobrazić w inną energię, czy możliwość chwilowego wyłączenia "tripu" związanego z np. wzięciem LSD, upiciem się, czy działania innego halucynogenu, w celu wykonania Jakichś codziennych i powszednich czynności.
Dla zilustrowania subtelnych różnic w tych "stanach zjednoczonych świadomości" możemy posłużyć się przykładem oglądania pasjonującego filmu w kinie. W przypadku pełni normalnej świadomości, siedzisz w kinie, zajadasz popcorn, jesteś świadom ruchów ręki oraz szczęki i widzisz zarówno film, jak i ludzi siedzących przed tobą w fotelach. Jest to dość nietypowa sytuacja widza w kinie, ale zdarza się czasami. Odmienny stan świadomości, jest wtedy, gdy tak się angażujesz w akcję filmu, jakby "wchodząc w nią", że zapominasz o "bożym świecie", o tym że jesteś w kinie i o tym, że zjadłaś już prawie całą torebkę popcornu (a może dwie). Z kolei SSŚ jest wtedy, gdy angażujesz się w akcję filmu, ale jednocześnie jakaś, malutka część ciebie (metakomunikator) wie, że siedzisz na fotelu w kinie, przed tobą i za tobą siedzą ludzie, a ty jesteś świadom, że masz jeszcze dokładnie połowę torebki popcornu.
    SSŚ jest najistotniejszym aspektem praktykowania szamanizmu. Kultywowanie i rozwijanie SSŚ jest po prostu bardzo ważne, ponieważ zabezpiecza przed licznymi niebezpieczeństwami jakie mogą wydarzyć się na drodze szamana. Ponadto tylko w odmiennych i szamańskich stanach świadomości istnieje możliwość odbywania podróży do odmiennych światów. Jednak penetrując inne światy w odmiennych stanach świadomości bez rozwiniętego metakomunikatora możemy znaleźć się w trudnym położeniu. Tradycyjny trening i nauka szamana polegała w wielkiej mierze na umiejętnym wchodzeniu w SSŚ. A zatem szamański stan świadomości, to taki odmienny stan świadomości, w którym mamy możliwość (w razie konieczności) świadomie działać, a także w dowolnym momencie go przerwać, zmienić lub zakończyć. W żadnym wypadku nie jest to trans, stan mediumiczny albo wstąpienie ducha, czy bóstwa w ciało, jak to ma miejsce np. w ceremoniach voodoo[4]
    W przeciwieństwie do sugestii Eliadego, wielu badaczy tematu (Furst, Wasson, McKenna, a w Polsce m.in. prof. Wierciński)jest przekonanych, że szamańskie stany świadomości oraz związane z tym poczucie sacrum i religijności człowieka wyniknęło wprost z doświadczeń numinosum związanych ze spożyciem substancji halucynogennych. Tego rodzaju substancje mają najpotężniejszy wpływ na zmianę percepcji rzeczywistości w stanie jawy. Antropolog R. G. Wasson, badający tradycje spożywania psychodelicznych substancji na całym świecie pisał: "gdy nasi przodkowie zdobywali pożywienie, musieli natknąć się na psychotropowe grzyby lub być może na inne rośliny posiadające te same właściwości, po spożyciu których poznali cud doświadczenia obecności Boga. To odkrycie musiało być poczynione przy wielu okazjach, oddalone od siebie w przestrzeni i czasie. Musiała to być potężna odskocznia dla wyobraźni pierwotnego człowieka."
    Inna badaczka, Mary Bernard w książce The American Scholar stwierdziła:
    Jeżeli zaczniemy dochodzić źródeł pochodzenia mitologii oraz kultów w odniesieniu do roślin psychoaktywnych, z pewnością zadamy sobie pytanie: co przede wszystkim mogło zdarzyć się najpierw; spontanicznie wyzwolona idea życia po śmierci, gdzie wyzwolona z ciała dusza, uwolniona z ograniczeń czasu i przestrzeni doświadcza wiekuistego szczęścia, czy przypadkowe odkrycie halucynogennych roślin, które dało poczucie euforii, przemieszczenia centrum świadomości, zniekształcenia czasu i przestrzeni, rozsadzając balon ze wspaniale poszerzonymi horyzontami?
    Być może stare teorie mają rację, ale musimy pamiętać, że te rośliny były tam, czekając na to, by dać człowiekowi nowe idee, oparte na nowym doświadczeniu. To doświadczenie musiało mieć jak sądzę, efekt niemalże eksplozji w większej części uśpionym umyśle człowieka, zmuszając go do refleksji nad rzeczami, o których nigdy wcześniej nie pomyślał.
To jest, jeśli sobie tego życzycie boskie objawienie ...
Profesor Andrzej Wierciński pisze: "Wbrew mniemaniom Eliadego (1972), a zgodnie z P. Furstem (1979), to właśnie użycie halucynogenów, wprowadzonych w uprzednio deprywacyjnie przygotowany organizm o znacznym stopniu samokontroli, doprowadza do wytworzenia się systemów inicjacji szamańskiego typu. Wiadomo już przecież do jak dogłębnych skutków poznawczych i osobowościowych musiało ono prowadzić."[5]
    Podobnie jak w przypadku cytowanej Marii-Louise Von Franz, ponownie muszę przytoczyć tutaj pogląd szamana. Otóż wcale nie jest tak, że społeczności zbieracko-łowieckie "przypadkiem" natknęły się na substancje halucynogenne zawarte w świecie roślin czy zwierząt (np. niektóre gatunki ropuch wydzielają w gruczołach skórnych halucynogenne pochodne kwasu ibotenowego; niewątpliwie wiele osób po pocałowaniu lub polizaniu ropuchy po prostu zobaczyło w niej księcia/księżniczkę. Prawdopodobnie również i stąd obecność tego motywu w bajkach).
    Po pierwsze, w światopoglądzie szamana "przypadkowe spotkania" lub zdarzenia nie istnieją. Wydarzenia zwyczajnego świata są częścią zawartą w rzeczywistości niezwyczajnej, kreowanej przez świat duchów (lub jak kto woli, szeregu innych świadomości i nieświadomości). Dostęp do niecodziennej rzeczywistości, a tym samym do świata duchów pozwala ujrzeć "wydarzenia przypadkowe" jako nieprzypadkowe właśnie. Po drugie, z mocami leczniczymi i poznawczymi roślin sprawy mają się w ten sposób, że plemię roślin jest również (albo przede wszystkim) obszernym światem duchów tych roślin. Tak więc szaman bez konieczności spożywania każdego zioła po kolei, po skontaktowaniu się ze światem duchów, duchem opiekuńczym, a także z duchem konkretnej rośliny, może odkryć wszystkie właściwości, jakie oferuje człowiekowi dana roślina. Bliskim nam, współczesnym przykładem będzie tutaj przypadek ojca Klimuszko - słynnego i niekwestionowanego polskiego jasnowidza, uzdrowiciela i zielarza.
    Otóż ojciec Klimuszko spacerując ścieżkami poprzez pola i łąki po prostu widział i intuicyjnie wiedział jakie właściwości lecznicze ma dana roślina oraz czy i jakie będzie miała ona zastosowanie w określonym przypadku chorobowym. Tę wiedzę posiadał od wczesnej młodości. Warto tutaj dodać, że konstruował on konkretne, lecznicze mieszanki ziołowe bez pobierania nauk medycznych, czy studiowania ziołolecznictwa. W podobny sposób Rudolf Steiner stworzył na początku XX w. medycynę antropozoficzną wraz z jej podstawowym zestawem leków. Z punktu widzenia szamana, duch danej rośliny pozwala uzupełnić brakującą część ducha człowieka, albo wzmocnić te elementy, które w duchu człowieka uległy osłabieniu. Oddziaływania chemiczno-biologiczne są jedynie materialnym przejawem wzajemnych oddziaływań duchowych.
    Tak więc wychodząc poza wąski kartezjańsko - mechanistyczny paradygmat naukowy należy stwierdzić, że we właściwym czasie i we właściwym miejscu duch roślin halucynogennych przemówił do człowieka, objawiając mu możliwości poznania i eksploracji odmiennych światów. W żadnym przypadku nie była to droga prób i błędów, czy jakichś "przypadkowych" odkryć, jak sugerują to liczni badacze ;z uniwersytetów. Świadczy o tym dobitnie przykład wszystkich kultur używających współcześnie środków halucynogennych. U Mazateków, Czinanteków, Zapoteków i Mixteków stosujących grzyby zawierające psylocybinę (głównie stropharia cubensis oraz psilocybe mexicana), to duch grzybów przemawia podczas wizji, wśród Apaczy Mescalero stosujących peyotl przemawia Mescalito, duch kaktusa peyotlu, w południowej Ameryce dostęp do całego świata duchów umożliwia ayahuasca (stosowane są też inne nazwy: yage - w Kolumbii, caapi - w Brazylii, natema u Indian Jivaro, na określenie pnącza - liany banisteriopsis), w dawnych czasach w Europie i w basenie morza Śródziemnego, a współcześnie na Syberii do szamanów przemawia duch świętych grzybów amanita muscaria. Tę listę można by ciągnąć poprzez cały glob i historię ludzkości.
    Jakkolwiek szamani znają wiele technik i sposobów wchodzenia w szamańskie stany świadomości, to jednak stosowanie substancji halucynogennych zajmuje poczesne miejsce i ma zasadnicze znaczenie w szamańskich rytach inicjacyjnych. Jak pisze M. Harner: "Poprzez użycie potężnego halucynogenu jednostka staje twarzą w twarz z wizjami i doświadczeniami o przemożnej sile, które budują jej -wiarę w rzeczywistość świata nadprzyrodzonego." I dalej:
    Indianie Jivaro (wsch. Ekwador) wierzą, że prawdziwymi wyznacznikami życia i śmierci są siły, które normalnie pozostają niewidzialne, a które można dojrzeć i spożytkować jedynie za pomocą środków halucynogennych. Normalne życie na jawie otwarcie uważają za coś "fałszywego", za "kłamstwo" i wierzą głęboko, że prawdziwe przyczyny zjawisk można odnaleźć poprzez wejście w świat ponadnaturalny, czyli w to, co Jivaro uważają za "rzeczywisty" świat; czują oni bowiem, że wydarzenia, które tam mają miejsce, stanowią podstawę i źródło wielu powierzchniowych zjawisk i tajemnic codziennego życia.[6]
Analogicznie australijscy Aborygeni wierzą, że prawdziwym światem jest świat snów, a nasza chwilowa obecność na tej Ziemi jest wyłonieniem się z archaicznego Czasu Snów, a nawet, że jesteśmy snem wśnionym pomiędzy inne sny. Dopiero, w czasie gdy zasypiamy i śnimy, powracamy do prawdziwej, czyli realnej rzeczywistości.

TOPOGRAFIA ODMIENNYCH STANÓW ŚWIADOMOŚCI

Definicja odmiennych stanów świadomości w odniesieniu do doświadczeń szamańskich, oraz psychodelicznych podróży, bez względu na to czy zostały one wywołane środkiem halucynogennym czy transem związanym z indukcją tego stanu za pomocą różnych rodzajów jogi, ćwiczeń ascetycznych, medytacji, głodówek, pozbawienia snu, odosobnienia lub specyficzną techniką związaną z którymś ze zmysłów (podstawowa technika szamańska to bębnienie w określonym rytmie oraz dźwięk grzechotki, chociaż istnieją także techniki działające na inne zmysły niż zmysł słuchu, często "wyłączające" inne zmysły) zawiera kilka stopni lub etapów.
    Omawiając genezę i sposób obrazowania naskalnych rysunków paleolitycznych w odniesieniu do odmiennych stanów świadomości Siegel (1997) wyjaśnia: "w pierwszej fazie powszechnie i niemalże u wszystkich osób występują formy entoptyczne, które zawierają geometryczne wzory takie jak: zakrzywione linie ))) siatki ####, linie faliste ~~~~, kropki..., trójkąty ^^^^, linie równoległe ////, koła OOO, formy podobne do włóczni i choinek ===, zygzaki ////// i przeróżne kombinacje ornamentów, które są głównie dostrzegane przy zamkniętych oczach, ale także widzi się je jak obraz na szkle malowany, za którym postrzegany jest normalny obraz świata i otaczającej rzeczywistości. Na drugim etapie opisywane są wirujące, rysunkowe figury oraz tunele z jasnymi liniami[7]. Na trzecim stopniu odmiennych stanów świadomości, doświadczenie jest odczuwane jako całkowicie realne i może wyzwolić somatyczne lub cielesne przekształcenia, takie jak: polimelia (dodatkowy, szósty palec lub kciuk), likantropia lub therantropia (przekształcenie ciała w zwierzę np. w wilka - słynny motyw wilkołaka), rozciągnięcie lub postrzeganie wydłużenia tułowia, czasami odczuwane jako wrażenie łatania, wchodzenie w strukturę skał i wchodzenie do świata podziemnego lub przebywanie pod wodą. W późniejszych etapach może pojawiać się synestezja (słyszenie kolorów lub widzenie dźwięków) lub współdziałanie zmysłów. Wstrząsający, głośny dźwięk lub hałas, taki jak głośny trzask skały może odkształcić kolory i wzbudzić szybkie halucynacje ikonowe".
    Formy entoptyczne pojawiają się także u człowieka tuż przed zaśnięciem, w fazie hipnagogicznej snu. Wielu badaczy uznało, że spora część prehistorycznych malowideł naskalnych, ponad wszelką wątpliwość wykonana została pod wpływem odmiennych stanów świadomości wywołanych substancjami halucynogennymi. Chociaż w Polsce nie zachowały się naskalne malowidła z czasów paleolitu, to jednak ornamentyka zachowanych naczyń ceramicznych na naszych terenach począwszy już od neolitu, przez kultury trzciniecko - łużyckie (1500- 700 r. p.n.e. - okres, w którym wyodrębniały się grupy prą- Słowian z rodziny ludów Indoeuropejskich) do naczyń późnolateńskich (150-100 r. p.n.e.) wskazuje wyraźnie na wzornictwo wynikające z inspiracji formami entoptycznymi, postrzeganymi najprawdopodobniej w odmiennych, halucynujących stanach świadomości. Nie budzi to zdziwienia, ponieważ na naszych terenach najpowszechniej występującymi roślinami zawierającymi substancje halucynogenne były i są grzyby psilocybe semilanceata, amanita muscaria, amanita pantherina oraz konopie. Amanita muscaria to muchomor czerwony, grzyb niezwykle często goszczący na obrazach, rysunkach, malowidłach, w bajkach i legendach od najdawniejszych czasów. Terence McKenna odnalazł naskalne rysunki muchomora czerwonego z przed 3500 r. p.n.e. w północnej Afryce, na terenach dzisiejszej Sahary, gdzie grzyb ten nie występuje od czasów ostatniego zlodowacenia. Wielu badaczy (Wasson, Ruck i Hoffman - 1978) przychyla się do stwierdzenia, że składnikiem napoju kykeon, używanego w inicjacyjnych Misteriach Efeuzyjskich był halucynogenny grzyb zbliżony w działaniu do LSD, jednym ze składników opisywanej w Rigwedzie (2000 lat p.n.e.) Samy, której wypicie zainspirowało boga Indrę do stworzenia naszego świata, był zdaniem Wassona muchomor czerwony[8]. Wiele wskazuje na to, że w słowiańskich, celtyckich i germańskich ceremoniach inicjacji i wtajemniczenia, w różnych formach także spożywano tego świętego grzyba. Etymologia nazwy muchomora w wielu językach wskazuje na jego wspólne znaczenie i ważność obecności. Muchomor - to ten (nie tylko w języku polskim i innych słowiańskich, ale także w np. j. angielskim), co zabija muchy. W rzeczy samej muchy nie umierają pod wpływem działania muchomora czerwonego, ale po 24-48 godzinach odurzenia - pozornej śmierci, odlatują.
    Z punktu widzenia szamana rzecz oczywiście nie dotyczy muchy. Mucha, a właściwie całe ich latające stadka, to fizyczny przejaw obecności złych duchów lub ducha (Imię szatana - Baal-Zebub znaczy:
"władca much", irański Aryman - bóg zła i ciemności - także często przybierał postać muchy[9]). A zatem muchomor - to w ostateczności nie ten, który powoduje pomór much, ale ten, który odgania złe duchy. Ponadto muchomor, analogicznie jak to ma miejsce w przypadku much, powoduje pozorną śmierć i odrodzenie szamana jako całkiem nowej istoty, jest to zatem charakterystyczny ryt inicjacji poprzez śmierć i odrodzenie.
    W Polsce powszechne są również halucynogenne, ale i trujące w większych dawkach zioła z rodziny psiankowatych, m. in.: datura stramonium (sprzymierzeniec opisywany przez Castanedę) i hyoscyamus niger. Można powiedzieć, że zestaw botaniczny środkowej Europy zasadniczo nie odbiega swoim halucynogennym potencjałem od miejsc, w których pobierał swoje nauki Castaneda.
    Prawdopodobnie wpływ środków halucynogennych na psychikę i odmienne stany świadomości człowieka najbardziej dogłębnie zbadali w latach sześćdziesiątych pozbawieni uprzedzeń lekarze w Czechosłowacji, gdzie istnieje przypuszczalnie najobszerniejsza dokumentacja przebadanych przypadków osób poddawanych terapii przy użyciu LSD. Warto podkreślić, że w oficjalnych zaleceniach dla terapii LSD, przed rozpoczęciem prowadzenia tego rodzaju leczenia, lekarzom stawiano wymóg udziału w specjalnych szkoleniach, w czasie których obserwowali minimum 30 sesji LSD oraz sami brali udział w co najmniej 5 indywidualnych sesjach (czyż terapeuci nie są szamanami?). Ta informacja pochodzi od Stanislava Grofa, współtwórcy psychologii trans-personalnej, czeskiego lekarza, który pod koniec lat 60 wyemigrował do USA, gdzie - co kuriozalne- umożliwiono mu badania nad LSD do połowy lat 70. Przed opuszczeniem Czechosłowacji, opublikował pracę, bazującą na wynikach badań ponad 2.000 pacjentów poddanych LSD, pt. Theory and Practice of LSD Psychoterapy. Współcześnie Grota, twórcę Terapii Oddychania Holotropowego uważa się za "największego w świecie badacza środków psychodelicznych"[10]. W swojej kolejnej pracy Realms of the Human Unconscious Grof podsumowuje swoje wyniki badań nad odmiennymi stanami świadomości, odkrywając w sposób całkowicie niezależny od dociekań antropologów, szereg zbieżności z kolejnymi stopniami szamańskich wtajemniczeń u osób z kręgu cywilizacji zachodniej. Po zaprzestaniu badań nad LSD, Grof opracował terapię oddychania holotropowego, w trakcie której pacjenci (co ciekawe - przy zastosowaniu również odpowiednich bodźców dźwiękowych - różnych rodzajów muzyki) odbywają analogiczne wędrówki i wglądy jak po spożyciu substancji halucynogennych. Tak więc odkrycie roli dźwięku bębna i grzechotek w szamańskich rytuałach, znalazło po tysiącach lat potwierdzenie w najnowszych procedurach, terapiach i odkryciach naukowych.
    Warto teraz przedstawić czytelnikowi wyniki badań Stanislava Grofa, ponieważ stanowią one (w przybliżeniu) pewną mapę obszarów świadomości, po której, z punktu widzenia współczesnej psychologii, porusza się szaman. Doznania odmiennych stanów świadomości występujących po spożyciu LSD klasyfikuje Grof na cztery grupy, z uwzględnieniem ich rodzaju i kolejności występowania u tych. samych osób w następujących po sobie seansach. Trzeba tutaj podkreślić, że sesje LSD były zapisywane i prowadzone przez doświadczonych terapeutów, w tym większość przez samego Grofa. W takiej terapii, osoba spożywająca środek halucynogenny (podobnie jak ma to miejsce w przypadku początkującego szamana) jest prowadzona stosownymi podpowiedziami i pytaniami oraz jest monitorowana w odpowiedni sposób. (Również T. Leary podkreślał ważność i konieczność obecności doświadczonej osoby, monitorującej przebieg początkowych dla danej osoby psychodelicznych sesji LSD.)
    Pierwsza grupa, to najogólniej mówiąc doznania zmysłowe i związane z nimi wglądy abstrakcyjne i estetyczne. Występują one na początku i końcu sesji lub przy użyciu mniejszych dawek i u osób początkujących terapię. Tutaj mają miejsce przeróżne wizje entoptyczne takie jak: rozbłyski światła, kolorów, pojawiają się plamki, zygzakowate linie, ornamenty z reguły o regularnych, powtarzalnych, geometrycznych wzorach złożonych z krzyżyków, form owalnych, rombów, trójkątów, spiral, itp. Przy otwartych oczach, te wzory nakładają się na przedmioty i obiekty obecne w otoczeniu w sposób przeźroczysty, tak jakby były namalowane na szkle (A. Wierciński wskazuje, iż jest to jedna z typowych cech sztuki górnego paleolitu). Barwy dostrzeganych obiektów po chwilowym zamknięciu oczu ulegają zmianie, a formy mogą zmieniać krawędzie. Postrzegany świat jest wypełniony wizjami obrazów entoptycznych, które cały czas przybierają różne formy, kolory i kształty. Niektóre przedmioty zmieniają swoje znaczenie i oddalony obiekt raz może być widziany jako drzewo, a później przybrać postać małpy, by potem stać się np. niedźwiedziem. Jakkolwiek mogą pojawić się tutaj rozbudowane formy wizji, to jednak zdarzają się one w późniejszych etapach lub czasie i raczej nie mają one miejsca w oświetlonym miejscu i przy otwartych oczach.
Następują zniekształcenia w ocenie czasu, przestrzeni i odległości. Występuje szeroko opisywane zjawisko synestezji, czyli zamiany postrzegania wrażeń zmysłowych. Na przykład kolory mogą pachnieć, a dźwięk wydobywać się z głośników w formie wstęgi lub falującej taśmy, zapach z kolei może być postrzegany jako smuga koloru. Przeszłość i przyszłość może skondensować się do jednej chwili "tu i teraz". Sposób myślenia i pojmowania staje się mniej obarczony koniecznością logicznego kojarzenia i łączenia się faktów, tok rozumowania i wypowiedzi przestaje być linearny.
    A. Wierciński cytuje badania innego czechosłowackiego badacza:
"A. Pokorny (1975) w podsumowaniu własnych badań i znanej mu literatury odnośnie skutków użycia halucynogenów (w szczególności różnych gatunków niejadalnych grzybów) podkreślił inne jeszcze szczegóły, takie jak: "rentgenowskie widzenie", częsta obecność postaci zoomorficznych, albo kobiecych z zaznaczonym łonem, zredukowanymi kończynami i głowami o spiczastej twarzy. Występują też deformacje polegające na częściowej zmianie perspektywy (np. cała postać widziana z profilu, a twarz en face), lub zdwojenia normalnie pojedynczych detali anatomicznych. Wszystkie te zmiany percepcyjne, począwszy od zjawisk entoptycznych, a skończywszy na deformacjach znajdują swoje odbicie w sztuce paleolitycznej. Dlatego też Pokorny zdaje się mieć słuszność podkreślając rolę użycia halucynogenów w kształtowaniu się tej sztuki, rzecz jasna, poza znakomitym odwzorowaniem normalnej percepcji. Warto nadmienić, że badania Reichela-Dolmatoffa (1978) nad symbolizmami dekoracyjnej sztuki Indian Tukano w pełni potwierdziły wpływ rytualnego użycia halucynogenów (tu z rodziny Malpighiaceae).[11]
    Ponownie muszę tutaj dodać, że z punktu widzenia szamana, a nawet z punktu widzenia nowoczesnej psychologii, naukowcy, którzy chcą przypisać psychodeliczne rysunki wyłącznie skutkom spożywania substancji halucynogennych nie mają racji. Otóż po pierwsze, paleolityczne, a także współczesne rysunki czy obrazy, przedstawiające odmienne światy doświadczane w odmiennych stanach świadomości, niekoniecznie muszą i musiały być wykonywane po spożyciu substancji halucynogennych. Jak już to zostało wspomniane, te same stany świadomości szaman uzyskuje za pomocą wielu innych technik i metod. Po drugie należy podkreślić, że wszystkie odmienne stany świadomości, jakie przypisuje się konkretnemu środkowi są już w nas obecne przed jego wzięciem. Najwyrazistszym tego przykładem jest - paradoksalnie - LSD. Jest to związek chemiczny uzyskiwany ze sporyszu, który w dawce homeopatycznej aktywizuje układ nerwowy człowieka, na kilka nieskończenie długich godzin. Do dzisiaj nie wiadomo dokładnie w jaki sposób działa. Dwuetyloamid kwasu d-lizergowego (LSD-25), już w ilości 30 - 50mcg (milionowych części grama) powoduje niewiarygodne wydarzenia w układzie nerwowym człowieka. Co zadziwia jeszcze bardziej, to fakt że 3.700.000 cząsteczek tego związku, działa w sposób przypadkowy tylko przez kilka minut (potem LSD jest rozkładany do nie-aktywnych metabolitów i wydalany w ciągu max. 2 godzin) na 12 miliardów komórek mózgu (a więc jedna malutka cząsteczka LSD ma wpływ na 3243 wieleset razy większe od niej komórki, z których każda zaopatrzona jest w liczne synapsy do wychwytywania cząsteczek określonych neurotransmiterów!) powodując wir niespodziewanych doświadczeń, obcych codziennej percepcji rzeczywistości, przez okres 4 do 12 godzin. Jedynym wytłumaczeniem tego stanu rzeczy jest stwierdzenie (z czym zgadza się większość badaczy), że LSD jest katalizatorem lub zapalnikiem samoistnych i potencjalnie obecnych wcześniej zmian i reakcji, jakie zachodzą w umyśle i ciele człowieka.
    LSD (i każdy inny halucynogen) nie dodaje żadnej nowej jakości, lecz spełnia funkcję "przełącznika" stanu świadomości. W przypadku amanita muscaria badania i opisy doświadczeń zarówno szamanów jak i współczesnych ochotników wykazały, że aktywne halucynogennie związki tego grzyba muscimol, muskazon i muskaryna "przechodzą" przez przewód pokarmowy człowieka w stopniu nie zmienionym, po czym są wydalane bez strat z moczem! Dlatego w trakcie uroczystości kultowych związanych ze spożyciem tego grzyba na Syberii, pito wydalany (nawet dwu i trzykrotnie) mocz, który miał równie silne właściwości halucynogenne. Świadczy to o tym, że psychoaktywne cząsteczki w ogóle nie zostały przyswojone przez organizm w procesie trawienia i rozkawałkowywania aminokwasów białka na mniejsze składniki przez enzymy. Z medycznego, naukowego punktu widzenia nie miały zatem prawa wpłynąć na stan świadomości oraz homeostazę organizmu. Potwierdza to wgląd i wiedzę szamanów, którzy twierdzą, że w rzeczywistości nie jest to kontakt z fizycznym ciałem rośliny, ale z jej duchem[12].
    Jednak, co ciekawsze, to fakt, że aby odczuć działanie danej rośliny lub związku, wcale nie trzeba uciekać się do jego spożywania. Jeżeli zacząłbym teraz szczegółowo opowiadać komuś o tym jak na mnie działa dany środek czy roślina, to po stosunkowo niedługiej chwili - kilka do kilkunastu zdań - w pełni odczułbym działanie tego związku i nie musząc nawet grać na szamańskim bębnie, mógłbym iść malować do jaskini entoptyczne wzory i obrazy powidokowe. Pamięć i wyobrażenia uruchamiają odpowiedni stan świadomości bez konieczności wspomagania "z zewnątrz". Duch danej rośliny (lub związku chemicznego) oraz jej właściwości są z nami związane i są w nas obecne od czasów powstania świata. Po prostu nie jesteśmy od nich oddzieleni.
    Z drugiej strony jest również faktem, że wszystkie psychoaktywne związki dostarczane do organizmu, z których większość to alkaloidy o charakterystycznym profilu indolowym, mają swoje odpowiedniki w układzie nerwowym człowieka w postaci odpowiednich neurotransmiterów (lub - precyzyjniej, substancji na nie oddziałujących). Tak więc z punktu widzenia współczesnej biochemii i neurologii, wzbudzanie odpowiednich stanów "na życzenie", bez użycia halucynogenu ma pełne, naukowe uzasadnienie w postaci uaktywnienia mocą umysłu, konkretnych sekwencji biochemicznych wydarzeń w organizmie.
    Drugą grupę doznań związanych z większymi dawkami LSD lub poszerzaniem wglądów za pomocą kontynuowania kolejnych sesji (przy mniejszych i średnich dawkach) można określić mianem doznań psychodynamicznych. Tutaj zachodzi proces "odwijania nici Ariadny" i cofania się w indywidualną przeszłość danej osoby, aż do chwil narodzin. W trakcie terapii prowadzonych przez Grofa okazało się, że pamiętamy absolutnie wszystko. Możemy odczuć i zobaczyć wszystko, co do tej pory przeżyliśmy. Nasze umysły i ciała pamiętają każdą sekundę życia włącznie z chwilami, których nie-powinniśmy obiektywnie pamiętać (np. wspomnienie przeżywania bólu w trakcie operacji, podczas której byliśmy pod narkozą). Pojawiają się wspomnienia, a wraz z nimi konkretnie przyporządkowane im stany emocjonalne oraz fizyczne symptomy. Zaczynają wychodzić na wierzch wszystkie zepchnięte i wyparte do podświadomości informacje. Okazuje się, że nasza świadomość jest tylko czubkiem góry lodowej nieświadomych głębin informacyjnych.
    Grof stwierdził, że pamięć organizuje się w struktury doświadczeniowo-poznawcze, mające wzór i podłoże we wczesnym dzieciństwie, niemowlęctwie, a nawet (czasami) jeszcze przed urodzeniem lub poczęciem. Te struktury nazwane w skrócie COEX"ami (od condensed experience) są skupione i zorganizowane wokół emocji; miłość, nienawiść, gniew, radość, itd. Terapia Grofa polega na tym, że trakcie przeprowadzanej sesji odreagowywane są kolejne COEXy, począwszy od negatywnych i bolesnych do pozytywnych. Odreagowanie COEXów, ich uświadomienie, zrozumienie i zintegrowanie powoduje rozwój danej osoby i możliwość postrzegania świata bez tych ograniczających i jednotorowo ukierunkowujących, interpretacyjnych, emocjonalnych wzorców - matryc, opisujących sposób odbierania świata. Z kolei nie rozpoznanie i nie "przepracowanie" COEX"ów, powoduje stałe powtarzanie sposobów zachowań według pierwotnych, zapomnianych i nieświadomych wzorców. Jest to jazda kolejką w tym samym wagonie i tylko po jednym torze i trasie.
    Trzecia grupa doznań, to rozwijające się w czterech etapach doznania okołoporodowe, które przystępnie streścił wspominany już A. Wierciński:
    Okazało się, że rozwija się ona (pamięć okołoporodowa) w czterech etapach porządku subiektywnego, tj. poczynając od najbardziej negatywnych emocjonalnie przeżyć, a kończąc na najbardziej pozytywnych.
    Tak więc, pierwszy zespół doznaniowy jest odreagowywany jako przebywanie w zamkniętej jeszcze macicy, ale już wstrząsanej skurczami porodowymi. Jest to stan nieopisanego cierpienia w klaustrofobicznej sytuacji bez wyjścia, skojarzonego z rozrywającymi bólami w różnych okolicach ciała (nota bene, typowy symptom doznań okołośmiertnych w inicjacji szamańskiej). Ostatecznym, najbardziej negatywnym doświadczeniem jest unicestwienie własnego kompleksu Ego na wszystkich poziomach. Specyficznym archetypem jest tu przeżycie jak gdyby "połknięcia przez monstrum" rozmaicie opisywanego jako ogromny waż, smok, pająk, rekin, ośmiornica albo po prostu jako wsysający w głąb wir wodny. Ta pierwsza faza pamięci okołoporodowej przynosi uruchomienie doznań w sytuacjach wielkiego cierpienia i zagrożenia życia, jak również uczuć beznadziejnej rozpaczy i braku sensu czegokolwiek, aż po przeżycia agonalne.
    Drugi zespół doznaniowy wiąże się z przechodzeniem przez kanał porodowy przy już otwartej macicy. Oznacza to tytaniczną, także pełną cierpienia walkę o życie, od czasu do czasu przerywaną przez stany orgiastycznej ekstazy seksualnej z sadomasochicznymi odczuciami (tzw. przez Grofa "ekstaza wulkaniczna"). Występują też odczucia ekstremów termicznych i przechodzenia jakby "przez wodę i ogień". Tym razem mobilizowana jest archetypowa macierz dla pourodzeniowych doznań w różnych sytuacjach agresji i walki oraz orgiastycznego seksu.
    Trzeci zespół odnosi się do odreagowania chwil urodzin. Po zgoła piekielnych cierpieniach i dzikich ekstazach, następuje uderzenie jaśniejące białym lub złotym jakby światłem, skojarzone z poczuciem dekompresji ciała, a więc jakby przestrzennej ekspansji, ze szczytowym przeżyciem triumfalnej "iluminacji" i wyzwolenia. Tak więc, wzbudzona wtedy zostaje macierz elementarna dla późniejszych doświadczeń wszelkich radosnych sukcesów, sensu życia, pozyskiwania różnych dóbr, itp.
Wreszcie nadchodzi czwarty zespół, tj. błogostanu pobytu w łonie matki przed urodzeniem. Odczuwane to jest jako najwyższe szczęście i błogość, przy braku dychotomii przedmiotowo-podmiotowej (tzw. przez Grofa "ekstaza oceaniczna"). Jest to stan poza wszelkimi opisami werbalnymi i stanowi on wyjściową macierz dla wszelkich postnatalnych sytuacji błogiej relaksacji i szczęścia.[13]
    Czwarta grupa doznań to doznania transpersonalne, które mają miejsce po przejściu przez trzy wymienione wyżej etapy - grupy doznań. Miewa to miejsce czasami podczas jednej sesji, a czasem jest związane z którąś z kolei sesji, gdy większość wymienianych w poprzednich grupach doznań została doświadczona i w mniejszym lub większym stopniu zintegrowana. Trzeba tutaj także zaznaczyć, że sekwencja i kolejność doznań nie jest stuprocentową regułą oraz, że zdarzają się przeskoki pomiędzy grupami, jak i całkowite pominięcie którejś z nich. Doznania transpersonalne jakkolwiek skrupulatnie odnotowane i uwiarygodnione w opisie (pomimo częstokroć ich całkowicie pozawerbalnej wymowy), nie poddają się naukowym interpretacjom z racji niemożności znalezienia w języku współczesnej nauki stosownych sformułowań i wyjaśnień. Te doznania zawierają takie zjawiska jak: eksterioryzacja czyli doświadczenia "bycia poza ciałem" oraz związane z nimi wędrówki w czasie i przestrzeni, odwiedzanie innych światów, albo innych miejsc w naszym "średnim" świecie w naszym bieżącym czasie. Mają tu miejsce dokładne opisy wydarzeń, które działy się w okresie przed urodzeniem się danej osoby (często na wiele wieków wstecz), co jest związane ze zdumiewająco precyzyjnymi historyczno - archeologicznymi opisami, współodczuwanie i współistnienie z innymi osobami, zwierzętami, roślinami i żywiołami, spotykanie się z osobami zmarłymi i postaciami mitologicznymi lub archetypowymi, często określanymi mianem duchowych przewodników lub sprzymierzeńców. Te wszystkie wglądy są związane z holistycznym i holograficznym poczuciem jedności z całą biosferą Ziemi, układem słonecznym, a nawet z całym Kosmosem. Charakterystyczny jest także zanik lęku przed chorobą i śmiercią, oraz ugruntowanie się w wierze w reinkarnację (nawet jeżeli ktoś uprzednio niewiele o niej słyszał). Uderzający w swej wymowie jest fakt, że powyższe stwierdzenia i opisy wrażeń lub wglądów są zbieżne w treści niezależnie od poglądów religijnych lub ideowych poszczególnych osób, ich pochodzenia oraz wykształcenia. Tak głębokie wglądy powodują ukształtowanie się nowego poglądu na świat i na sens naszej obecności oraz istnienia bynajmniej nie w nim, ale wraz z Nim.
    O transpersonalnych i religijnych doznaniach po zastosowaniu środków halucynogennych, obszernie i w doskonale udokumentowany sposób pisał psycholog z Harvardu dr Timothy Leary:
    Relacje psychodeliczne często zawierają zdania, które wydają się opisywać subiektywnie doświadczane podobne zjawiska.

  • Wielokrotnie wchodziłem i wychodziłem ze stanu w którym byłem tak zrelaksowany, iż czułem się otwarty na totalny przepływ ponad, wokół i poprzez moje ciało (więcej niż moje ciało). ... Wszystkie przedmioty płynęły kroplami z biało-gorącym światłem, lub elektrycznością która przepływała w powietrzu. To było tak jakbyśmy patrzyli na świat właśnie mający się narodzić, oziębiający się, jego substancja i forma wciąż była plastyczna i. zaledwie zaczynała twardnieć. (b)Cielesność istnienia została zniszczona po tym jak ciało stało się tak ciężkie, że stało się to nie do zniesienia. Umysł wędrujący, poruszający się poprzez ekstatyczną pieśń, nieopisywalne krajobrazy. Jak może tam być tak wiele poziomów światłości i stopni światła, światło za światłością? Wszystko jest oświeceniem.
  • Stawałam się coraz bardziej świadoma wibracji - wibracji w moim ciele, harfa strun z których każda wydawała swój indywidualny ton. Stopniowo poczułam, że staję się jednością z wibracją kosmosu.... W tym wymiarze nie było form, ani bóstw, ani postaci - tylko błogość.
  • Dominującą impresją było wrażenie wkraczania w sam rdzeń egzystencji.... To było tak, jakby każdy z miliarda atomów doświadczenia, które w normalnych okolicznościach są niedostrzegane, stał się pełnym wrażeń spełnionym istnieniem. Innym jasno odbieranym wrażeniem było odczucie kosmicznej względności. Prawdopodobnie nigdy nie uda się zebrać wszystkich wrażeń w jeden obejmujący wszystko przegląd. Może wszystko to co jest, to wiecznie trwały zbiór nieskończonej liczby subtelnych punktów widzenia, z których każdy zawiera całość ze swojej perspektywy.
  • Mogłem zobaczyć całą historię i ewolucję jaką przebył człowiek. Podążyłem w przyszłość i widziałem te stare cykle pokoju i wojny, dobre i złe czasy, wciąż powtarzające się i powiedziałem:
"Znowu te same odwieczne historie. O Boże! To się musi zmienić" i pomyślałem o rozwoju człowieka od zwierzęcia do jego istoty duchowej. Ale nadal poruszałem się w przyszłości i ujrzałem całą planetę zniszczoną i cała historię, ewolucję i wysiłki człowieka obrócone wniwecz przez ten ostateczny destrukcyjny akt Boga.
    Badani mówią o uczestnictwie i o łączeniu się z czystą energią, białym światłem; o doświadczaniu rozpadu makroskopowych obiektów i ich przemianie w wibrujące wzory, o uświadomieniu sobie że wszystko jest tańcem cząsteczek, o niewielkich rozmiarach i wrażliwości naszego systemu, wizjach pustki, eksplozjach końca świata, o cyklicznej naturze powstawania i rozpadu, itd. Nie mam potrzeby przepraszać za słabość i nieadekwatność tych słów. Po prostu nie mamy lepszego słownictwa opisującego te doświadczenia. Jeżeli Bóg zorganizowałby wam krótką wyprawę wewnątrz boskich działań, pozwalając dotrzeć do środka wirującego jądra atomu, lub przemierzyć galaktyki z szybkością światła, w jaki sposób po powrocie do swojego biura, dane by było wam opisać to, co z zapartym tchem mieliście okazję obejrzeć? Te metafory mogą brzmieć w sposób zbyt wyszukany lub zgoła nieistotny, ale po prostu zapytajcie kogoś kto brał dużą dawkę LSD[14].
Podsumowując powszechne, transpersonalne doświadczenia Grof pisze:
    Istnieje subkategoria fenomenów transpersonalnych, która często może być udowodniona, a nawet eksperymentalnie badana. Mieszczą się tutaj: telepatia, diagnozy parapsychiczne, jasnowidzenie, jasnosłyszenie i inne przykłady percepcji ponadzmysłowej. (...) Patrząc na to z szerszej perspektywy, nie ma powodu, aby wyodrębniać jako specjalną kategorię tak zwane zjawiska paranormalne. Ponieważ wiele innych typów doświadczeń transpersonalnych, w sposób całkiem zwyczajny, przy użyciu kanałów ponadzmysłowych pozwala na dostęp do informacji dotyczących wszechświata, wyraźna granica pomiędzy psychologią, a parapsychologią rozmywa się lub staje się sztucznym tworem w czasie, gdy istnienie rejonów transpersonalnych zostało rozpoznane i docenione. (...) Zjawiska transpersonalne odkrywają połączenia pomiędzy indywidualną jednostką i kosmosem, które obecnie znajdują się poza zasięgiem zrozumienia. Wszystko co możemy o tym powiedzieć to fakt, że gdzieś w tym procesie (indywidualnego) rozwoju wydarza się dziwny, jakościowo zbliżony do wstęgi Moebiusa przeskok, w którym głęboka samo-eksploracja indywidualnej nieświadomości zamienia się w proces doświadczalnej podróży poprzez wszechświat, wytwarzając to, co w najlepszy sposób może być opisane jako kosmiczna świadomość lub umysł nadświadomy[15].
Dla zilustrowania mapy odmiennych stanów świadomości posłużyłem się badaniami i odkryciami S. Grofa, ponieważ są one bardzo zbieżne z opisami doświadczeń szamanów, a zarazem z mitologicznym, kulturowym i archetypowym dziedzictwem całej ludzkości. Choć nie są to wyprawy szamańskie i występują znaczne różnice, to jednak opisywane przez Grofa stany są charakterystyczne dla wszystkich kultur i społeczności świata. Dlatego osoby, które podejmą szamańskie wędrówki mogą - z punktu widzenia współczesnej psychologii - mieć wgląd w to, z czym ewentualnie można się spotkać w innych światach, a niemal na pewno dostrzegą podobieństwo do kolejnych etapów swoich doznań i transpersonalnych wglądów. Rzecz jasna świadomość człowieka nie poddaje się żadnym prawom i regułom, a zatem nie należy sądzić, że wszystko będzie przebiegało zgodnie z opisem. Co więcej, wszystko może przebiegać całkowicie wbrew opisom! Jak powie dział słynny polski matematyk Alfred Korzybski, mapa nie jest terenem, stąd każde przeżycie szamańskiej podróży jest indywidualne i nieporównywalne. Powyższą mapę odmiennych stanów świadomości zaprezentowałem jedynie po to, aby osoba, która poczułaby się zagubiona (co zdarza się niezwykle rzadko), mogła się odnaleźć. Wszak do tego przecież służą mapy.
    Trzeba także dodać, że w szamańskich podróżach z użyciem bębna i grzechotek (a tylko takie w tej książce zostaną opisane, przy czym głos bębna jest podstawowym środkiem wkraczania w SSŚ w większości szamańskich tradycji) istnieje ogromny zakres bezpieczeństwa i samokontroli, przy czym cele podejmowanych podróży nie są zbieżne z celami terapii S. Grofa, a więc także eksplorowane regiony i stany świadomości, jakkolwiek w swych wrażeniach zbieżne i wielu miejscach pokrywające się, nie będą takie same. Nie należy przy tym odrzucać terapeutycznego potencjału szamańskich podróży. Rozpoznanie COEXów, stanów transpersonalnych i doświadczeń okołoporodowych jest częstym udziałem osób praktykujących szamanizm. Dzięki przewodnictwu ducha opiekuńczego oraz temu, co F. Perls nazwał "organizmiczną samoregulacją", szamanizm bywa niesłychanie efektywny jako auto-psychoterapia.
    To co niezwykle rzadko naukowcy badający zjawisko szamanizmu biorą pod uwagę, to fakt że droga szamana jest w dosłownym znaczeniu drogą duchową. Każda szamańska aktywność wymaga obecności istot duchowych, a w szczególności obecności osobistego ducha opiekuńczego osoby praktykującej szamanizm. Ten właśnie duch jest naszym przewodnikiem po innych światach oraz jest naszym obrońcą przed ewentualnymi niebezpieczeństwami.

Przypisy:
[1] Pomijam tutaj tradycje Wschodu, a zwłaszcza Indii, gdzie kwestia swiadomosci i jej różnych odmian była badana i opisywana już od ponad 4000 lat.
[2] Trzeba tutaj dodać, że zgodnie z naukami szamańskimi człowiek posiada wiele dusz (w zależnosci od tradycji od 3 do 13) z głównym duchem na czele oraz co najmniej jednego ducha opiekuńczego. Harmonijne istnienie dusz jest także warunkiem zdrowia i pełni sił życiowych (i psychicznych). Choroba jest wynikiem zagubienia lub osłabienia którejs duszy, a leczenie polega na odnalezieniu albo wzmocnieniu duszy lub jej częsci za pomocą któregos ze sposobów uzdrawiania lub z pomocą np. ducha leczniczych roslin.
[3] A. Mindell: "Praca nad samym sobą", tł.: Tomasz Teodorczyk Nuit Magique, W-wa 1995.
[4] Okolicznosci wstąpienia ducha w ciało charakteryzują się tym, że dana osoba zaczyna np. przemawiać zmienionym, "nie swoim" głosem, a po wyjsciu z transu nie pamięta co się z nią działo i dowiaduje się o tym od osób trzecich. Taki trans bywa udziałem niektórych mediów, wyroczni i szamanów np. w Tybecie i w Nepalu.
[5] Andrzej Wierciński: "Magia i religia" Nomos, Kraków 1994r., str. 153
[6] M. Harner, The Jivaro, Robert Hale London 1972, str. 134.
[7] Są to także (czasem bardzo krótkie w czasie) pierwsze etapy każdej szamańskiej podróży.
[8] Cała IX księga Rigwedy i obszerne fragmenty VIII, X i innych ksiąg są poswięcone Somie i jej ekstatycznym własciwosciom. Zarówno Wasson jak i Eliade uważają, że metody medytacyjne jogi zostały rozwinięte po zaprzestaniu picia tego napoju, w celu powtarzania stanów, jakich doznawano po wypiciu Somy. P. Kowalski w wydanym w 1998 r. przez PWN "Leksykonie znaki swiaa" błędnie informuje, że soma i grecka ambrozja zawierały wywar z muchomora sromotnikowego (sic! - str. 157). Gdyby tak było, to wszyscy uczestnicy misteriów odbywaliby podróż w jedną stronę.
[9] Sprawa much - jako posmiertnych wcieleń dusz, to bardzo rozległa tematyka. Trzeba tutaj także dodać, że semicki, fenicko-kaananejski Baal Zelub był jedną z personifikacji Baal-Hadada, władcy nieba, burz i wojny (w niektórych regionach także wód, studni i źródeł) na obszarze Afryki Pn. i Palestyny. Po przegranych bojach z nowym bogiem - Jehową, jak to zwykle bywa z bóstwami inkorporowanych, starszych religii, został zaliczony w poczet szatańskiego komanda i tak opisany w Biblii.
[10] N. Drury: "Psychologia Transpersonalna", Zysk i s-ka, Poznań 1995.
[11] Andrzej Wierciński: "Magia i religia", Nomos, Kraków 1994 r., str. 131.
[12] John Mann w książce "Zbrodnia, magia i medycyna" (wyd. Zapolex, Toruń 1996r.) cytuje źródła, w których jest wzmiankowane cztero i pięciokrotne, kolejne picie moczu przez uczestników ceremonii, ze wskazaniem na wzmacniające działanie wciąż zawartych w nim psychoaktywnych związków amanita muscaria, w każdej następnej porcji. Wyd. org.: Oxford University Press Inc. 1994 r.
[13] Wierciński, op. cit.
[14] T. Leary "Polityka ekstazy", wyd. EJB, Kraków 1998 r., str. 37.
[15] Grof S, The Adventure of Self-Discovery. Albany, NY: State University of New York Press. Chciałbym tutaj zwrócić uwagę na fakt, że doswiadczalne odkrycia Grofa są w znacznym stopniu sprzeczne z ewolucyjnym (a przy tym transformacyjno-etapowym) modelem rozwoju swiadomosci prezentowanym przez Kena Wilbera w książce "Eksplozja swiadomosci", a zarazem podtrzymują wizje swiadomosci jako hologramu, prezentowana przez fizyka Davida Bohma, naurochirurga Carla Pribrama i innych. Być może te rozbieżnosci wynikają z faktu, że każda wizja ewolucyjna opiera się na linearnej i stałej funkcji czasu, zas współczesna fizyka wykazuje, że taka funkcja czasu zdaje się być jedynie postulatem w odniesieniu do szczególnych, założonych przez badacza warunków. (Założenie liniowej funkcji czasu - zgodnie z zasadą nieoznaczonosci Heisenberga - implikuje samo z siebie finalny efekt eksperymentu, potwierdzający stawianą pierwotnie tezę.)

Oceń treść:

0
Brak głosów

Komentarze

psycho (niezweryfikowany)

Gosc co to napisal musialbyc na zajebistym highu zeby cpanie tak pieknie, madrze, i naukowo opisac. Wiadomo kazdy lubi czasami odleciec, zle zeby odrazu robic z tego cos szczytnego, naukowego i pozytecznego to chyba lekka przesada.

SZAMAN_WODCZANY (niezweryfikowany)

Fajnie jak czlowiek sie opierdala i cpa a umie to jeszcze tak madrze naukowo poprzec. Naprawde fajne podejscie do grzybobrania. Mysle ze szamani to cool ludzie! Naprawde! U nas na osiedlu tez mozna takich spotkac tyle ze oni zawsze sa na "tripie " i ciezko jest sie od nich czegos dowiedziec. Zawsze myslalem ze to po prostu lumpy ale teraz wiem ze oni maja "powolanie ". Dzieki za strone!

Gestalt (niezweryfikowany)

Polecam książkę Stara Mądrość na Nowe Czasy w kontekście szamanizmu. A ze środkami psychoaktywnymi jest jak z każdą inną rzeczą - one same w sobie nie muszą być złe, zależy co kto i jak z nimi zrobi. Choć z niektórymi chemikaliami jedyne, co można zrobić dobrego to spuścić w toalecie.

Zajawki z NeuroGroove
  • Heimia salicifolia
  • Inne
  • Mieszanki "ziołowe"

Doświadczenie: mieszanki ziołowe, pixy na piperazynach i ketonach, dekstrometorfan, salvia divinorum, azotyn amylu, dimenhydrynat, amanita muscaria, zioła etnobotaniczne, marihuana, bromo-DragonFLY, mefedron, haszysz, 2C-C, 2C-E, LSA, pFPP, metedron, kodeina

Info o mnie: 20 lat, 72 kg, 176 cm

S&S: pub, ja+2 kolegów(niech będą się nazywali A i B), pozytywne nastawienie oraz chęć na mistyczno-barową podróż

  • Etanol (alkohol)
  • LSD-25
  • Marihuana
  • MDMA
  • MDMA (Ecstasy)
  • N2O (gaz rozweselający)
  • Tripraport
  • Tytoń

Pozytywne, chęć wyszalenia się po okresie lockdown'u

Szczęście, uczucie do którego wielu w życiu dąży, ale nie każdy wie jak to osiągnąć. Zastanawiali się nad tym artyści, filozofowie, naukowcy i ja. Czy szczęście to jest to na co pracuje się całe życie, czy jest ono wywołane przez konkretne okoliczności. Odpowiedź na pewno nie jest jednoznaczna i u każdego jest inna, ale ja chcę się dowiedzieć co w moim przypadku ono oznacza i w tym raporcie chciałbym wam to przedstawić.

  • Kodeina


Bardzo mi sie wczoraj nudzilo...do tego starszych nie

bylo,mama mialam wrocic pozniej niz zwykle a tatka tesh nie

bylo :)



Chodzilam po calym domq i kombinowalam cio by tu

wrzucic... wiedzialam ze beda to jakies leki...mam w domu

prawie cala apteke:) niestety nie bylo nic z rzeczy

opisywanych w neurogroove wiec musialam szukac "pomocy"

na #... (irc)

  • Dekstrometorfan
  • Pozytywne przeżycie

Trochę zmęczenia, trochę nudy, trochę ekscytacji.

Nocna konsumpcja czerwonego diabła.