Jedna rada...

... dla polskich liderów poszukujących lepszych rozwiązań politycznych w zakresie narkotyków.

Tagi

Źródło

ETHAN A. NADELMANN

Odsłony

5632

Przypatrzcie się Państwo bliżej swym europejskim sąsiadom, nie patrzcie przez Atlantyk. W Europie, gdzie kiedyś jedynie Holendrzy popierali reformę, obecnie coraz większa liczba krajów przyjmuje pragmatyczne strategie redukcji szkód, oparte na zdrowym rozsądku, nauce, zasadach zdrowia publicznego i przestrzeganiu praw człowieka.

Nie bardzo wiem, dlaczego funkcjonariusze publiczni na całym świecie poszukują cały czas wzorów postępowania w sferze narkotyków w Stanach Zjednoczonych. W końcu to mój kraj zamyka za przestępstwa związane z narkotykami tyle osób, ile w Europie zamyka się za wszystkie przestępstwa. To mój kraj pozwolił, aby 200 000 obywateli zakaziło się wirusem HIV, byle tylko nie umożliwić łatwiejszego dostępu do sterylnych strzykawek tym osobom, które już używały sprzętu niesterylnego. Mój kraj przywiązuje tyle uwagi do retoryki i polityki pod hasłem "po prostu powiedz nie", że nie jest w stanie zapewnić żadnej realistycznej edukacji na temat narkotyków, ani żadnej realnej strategii, na której mogłaby oprzeć się większość nastolatków, którzy powiedzieli narkotykom "tak". I to w moim kraju mówi się młodym ludziom, że najważniejszym testem, jaki przyjdzie im kiedykolwiek "przejść", będzie oddanie moczu do butelki na użytek ich obecnych lub potencjalnych pracodawców.

Zakończenie wojny z narkotykami w Stanach Zjednoczonych nie jest łatwe. Prohibicja narkotykowa o charakterze karnym oraz ideologia abstynencji, prawie tak dawna jak sam naród, są głęboko osadzone w amerykańskich prawach, instytucjach i kulturze. To nasza chroniczna histeria narodowa, odnawiająca się za każdym razem, gdy pojawi się "nowy" narkotyk, gotowy materiał dla przyjmowania póz politycznych i manii w mediach.

Patrząc z zewnątrz, amerykańska wojna z narkotykami zapewne wygląda jak monolit, naruszany tylko od czasu do czasu przez osobowość wzywającą do legalizacji oraz przez nietypowy rozgłos problemu wykorzystania marihuany dla celów medycznych. Jednak spojrzenie z bliska ukazuje analizę znacznie bardziej pełną niuansów.

Podstawowym przypadkiem w tym zakresie jest nasz "car" do spraw narkotyków - emerytowany generał Barry McCaffrey. Jest on z całą pewnością najlepszym dotychczas carem, nawet jeśli nie mówi to wiele, biorąc pod uwagę jego konkurencję. W odróżnieniu od pierwszego takiego "cara", Williama Bennetta, McCaffrey woli pozostawić za sobą wojenną retorykę i zerową tolerancję, mówiąc zamiast tego o problemie narkotyków, jak o przypadku raka, wymagającym leczenia. Atakuje on bezwzględne wiezienie osób, popełniających nieistotne wykroczenia w dziedzinie narkotyków, wypowiada się przeciwko drakońskim prawom Rockefellera w sprawie narkotyków, obowiązującym w Nowym Jorku, a nawet nazwał nasz system więziennictwa "wewnętrznym gułagiem Ameryki". McCaffrey staje w obronie leczenia substytucyjnego metadonem, a kiedyś próbował ograniczyć miliardy dolarów wydawanych na bezowocne próby wyegzekwowania zakazów.

Oczywiście, jest to ten sam "car", który przekręcał i przedrzeźniał prawdę na temat takich zagadnień jak wymiana igieł, marihuana i polityka redukcji szkód, tak wewnątrz, jak i poza Stanami Zjednoczonymi. McCaffrey odegrał kluczową rolę w doprowadzeniu do sytuacji, w której rząd Stanów Zjednoczonych jest jedynym w zaawansowanych, uprzemysłowionych krajach Zachodu, który nie daje ani centa na programy wymiany igieł w celu ograniczenia rozprzestrzeniania się HIV/AIDS. Jego wysiłki w celu podważenia powszechnych poglądów naukowych przypominają ostatnie zapewnienia zdesperowanych producentów papierosów, iż znaleźli oni nowe badania wykazujące, że palenie nie powoduje raka.

Jego stanowisko na temat medycznych zastosowań marihuany są skandaliczne - najpierw kpiny z pacjentów i lekarzy, potem grożenie im dochodzeniami i odebraniem licencji, a obecnie twarde blokowanie starań władz stanowych i lokalnych w kierunku ustanowienia odpowiedzialnego, uregulowanego systemu dystrybucji. Ilość morderstw w Holandii, jak twierdził, dwa razy przewyższała wskaźniki w USA - i żadnego usprawiedliwienia, gdy w 1995 roku udowodniono mu, że Amerykanie byli zabijani czterokrotnie częściej, niż Holendrzy. I jest to ten sam "car narkotykowy", który przewodniczył gwałtownie rozrastającemu się federalnemu budżetowi na walkę z problemem narkotykowym, obecnie wynoszącemu prawie 20 miliardów dolarów, który faworyzuje nieefektywne, karne zakazy i próby ich egzekwowania w takim samym stopniu, jak czyniły to mniejsze budżety narkotykowe Reagana i Busha.

McCaffrey jest również znany ze swej "wrażliwości", co mogłoby wyjaśniać dlaczego tak pilnie unikał jakiejkolwiek publicznej debaty z reformatorami. Jego słowa obrazy i zarzuty zawsze są rzucane z daleka. Kategorycznie wycofuje się z każdego forum telewizyjnego i publicznego, gdy tylko dowie się, że do udziału zaproszono pacjentów, lekarzy, naukowców i inne osoby z krytycznym punktem widzenia.

Będąc reformatorem, uważam obłudę McCaffreya za nie do obrony. Jako analityk polityczny, nie mogę nie być świadomy sił politycznych, jakie wywierają presję na niego i jego urząd. Władza polityczna w Stanach Zjednoczonych w coraz większym stopniu przechodzi w ręce tych, którzy palili marihuanę w młodszym wieku, niemniej jednak ta zmiana pokoleniowa wciąż jeszcze nie ma wpływu na politykę. Znacznie istotniejszy, i prawdopodobnie specyficznie amerykański, jest utrzymujący się wpływ naszej sztywnej ideologii antynarkotykowej.

Większość Amerykanów ma poważne wątpliwości na temat wojny z narkotykami. Popierają oni leczenie osób uzależnionych od środków odurzających, zamiast zamykania ich w więzieniach. Uważają, że marihuana powinna być legalnie dostępna w celach leczniczych. Nie chcą, aby rząd konfiskował pieniądze i majątek osób, które nie były nigdy skazane za przestępstwo. Zaczynają oni mieć wątpliwości na temat kosztu i znaczenia uwięzienia blisko pół miliona współobywateli za naruszenie prawa narkotykowego.

Dlaczego więc wojna narkotykowa dalej wzmaga się, a nie po prostu trwa?

Część odpowiedzi znajduje się w zjawisku, które możnaby najlepiej opisać jako "kompleks prohibicji narkotyków" - jeśli wyjść od pożegnalnego ostrzeżenia ze strony Prezydenta Eisenhowera na temat "kompleksu militarno-przemysłowego" - składającego się z setek tysięcy funkcjonariuszy wymiaru sprawiedliwości, prywatnych korporacji więziennictwa, organizacji antynarkotykowych, firm farmaceutycznych produkujących testy narkotykowe i wielu innych podmiotów, które odnoszą korzyści ekonomiczne, polityczne, emocjonalne i inne na skutek stałego wzrostu tej budowli. Prohibicja narkotykowa to obecnie wielki bizness w Stanach Zjednoczonych.

Jednak częścią odpowiedzi, znacznie trudniejszą do uchwycenia przez wiele osób, szczególnie nie będących Amerykanami, jest bardzo silny wpływ grupy, którą można nazwać "John'ami Birch'ami wojny narkotykowej". W latach 1960-tych, gdy antykomunizm był wciąż narodową ideologią Amerykanów, John Birch Society było najbardziej antykomunistyczną z wszystkich organizacji, zawsze wyczuloną na każdy objaw umiarkowania lub odprężenia. "John'owie Birch'owie wojny narkotykowej" stanowią dzisiaj nie więcej niż 20% opinii publicznej, ale ich wpływy polityczne daleko przewyższają wpływy przodujących naukowców naszego społeczeństwa, jego uczonych i innych ekspertów w sprawach polityki narkotykowej. Wpływowi senatorzy i kongresmeni przyjmują ich telefony, zapraszają ich w celu składania oficjalnych zeznań przed komisjami, zapewniają szczodre finansowanie ich organizacjom, a także podejmują akcje w oparciu o ich rady. Dyrektorzy agencji zajmujących się badaniami narkomanii i jej leczeniem, w obawie przed gniewem takich nadgorliwców, szybko rezygnują ze swej naukowej i intelektualnej integralności. Podobnie postępuje "car narkotykowy" - Barry McCaffrey.

Polscy liderzy, szukający w Stanach Zjednoczonych rozwiązań w sprawie polityki w dziedzinie narkotyków, powinni pamiętać o tradycjach abstynencji w Ameryce i polityce wojny z narkotykami. Barry McCaffrey bardzo stara się przyprawić łagodne oblicze amerykańskiej polityce w sprawie narkotyków, ale Polacy nie powinni dać się omamić. Antynarkotykowi wojownicy z USA kpią sobie z Holendrów i ich kawiarń, ale ignorują fakt, iż mniej Holendrów niż Amerykanów, we wszystkich grupach wiekowych, używa konopi indyjskich, a znacznie mniej przechodzi do używania kokainy. Amerykańscy funkcjonariusze odwracają oczy od europejskich eksperymentów podtrzymania heroinowego, twierdząc, że w USA tego zrobić nie można, chociaż ilość przypadków śmiertelnego przedawkowania heroiny rośnie w USA i zmniejsza się w Szwajcarii. Użycie Ecstasy szybko rośnie w USA, a rząd oferuje jedynie zużyte frazesy w rodzaju "po prostu powiedz nie".

Jednocześnie jednak, w Stanach Zjednoczonych coraz szerzej występują oznaki reformy. Johnowie Birchowie mogą być wciąż jeszcze silni, ale stopniowo tracą oni wiarygodność. Dla nich marihuana jest tym samym, czym dla dawnych wojowników abstynencji był alkohol. I tak, jak rzecznicy abstynencji stawali się coraz bardziej śmieszni i piskliwi w miarę kolejnych potknięć Prohibicji, tak dzisiejsi ekstremiści antynarkotykowi wydają się coraz bardziej niepoważni w oczach amerykańskich rodziców, posiadających wiedzę na temat marihuany.

Tegoroczna prezydencka kampania wyborcza objęła dwóch demokratycznych kandydatów, Ala Gore'a i Billa Bradleya, którzy przyznają się do palenia i wdychania marihuany wiele razy, gdy byli młodsi. Należy również zauważyć, że gdy republikański kandydat George W. Bush odmówił w zeszłym roku zaprzeczenia, że jako młody człowiek brał kokainę, ponad 80% Amerykanów odpowiedziało ankieterom, że jest im wszystko jedno, a jego popularność w rzeczywistości wzrosła.

Dwanaście lat temu odważny, nowy burmistrz Baltimore, Kurt Schmoke, sprowokował burzę kontrowersji, w samym szczycie wojny z narkotykami, gdy zażądał przedstawienia wszystkich opcji, w tym dekryminalizacji. Schmoke przetrwał falę napaści i był następnie ponownie wybierany jeszcze dwa razy. W ubiegłym roku dwóch swobodnie wypowiadających się gubernatorów, Jesse Ventura z Minnesoty i Gary Johnson z Nowego Meksyku, rozpoczęło wezwania do zreformowania prawa w sprawie narkotyków. Johnson użył nawet zakazanego słowa na "L" - legalizacja. W Salt Lake City, nowy burmistrz Rocky Anderson idzie śladami Schmoke'a. A w chwili obecnej, po raz pierwszy polityk, kongresman Tom Campbell z Kaliforni, faktycznie ubiega się o wyższy urząd opierając się na platformie wyborczej, przewidującej udostępnianie heroiny, na recepty, narkomanom. Fakt, iż ci rzecznicy reformy obejmują także republikanów i polityków niezależnych, dobrze wróży ponad partyjnej przyszłości tej walki. Jednocześnie, używanie marihuany dla celów leczniczych i inne inicjatywy w zakresie reformy polityki w dziedzinie narkotyków, odniosły od 1996 roku zwycięstwo w jedenastu głosowaniach na dwanaście.

Nie zrozumcie mnie źle. Nie przewiduję upadku Muru Berlińskiego prohibicji narkotykowej w Stanach Zjednoczonych. Każdego roku więcej osób, a nie mniej, skazywanych jest na uwięzienie za łamanie prawa w kontekście narkotyków. Politycy wciąż obawiają się oskarżeń o "miękkie podejście do przestępczości" lub "miękkie podejście do narkotyków". Ale pod powierzchnią, reformistyczne nastawienie pączkuje coraz intensywniej. Powszechne przekonanie o celowości prohibicji o charakterze karnym kurczy się w miarę tego, jak Amerykanie staja się coraz bardziej zmęczeni strategią wojny z narkotykami i jej retoryką i poszukują bardziej rozsądnych alternatyw. To nie jest czas dla innych społeczeństw, aby przyjmować z otwartymi ramionami to co tak fatalnie zawiodło w Stanach Zjednoczonych. Polsko - patrz gdzie indziej.

ETHAN A. NADELMANN

Ethan Nadelmann jest założycielem i dyrektorem Centrum Lindesmith (TLC) - wiodącej instytucji w dziedzinie polityki narkotykowej powstałej w 1994 dzięki pomocy George Soros'a. Określony przez magazyn "Rolling Stone" jako kluczowy członek ruchu reformy polityki antydragowej ("the point man for drug policy reform efforts") Ethan Nadelmann jest w skali światowej jednym z najbardziej szanowanych, wysoko wyspecjalizowanych krytyków i komentatorów polityki Stanów Zjednoczonych i innych krajów w zakresie narkotyków.

W latach 1987-1994 Nadelmann pracował na uniwersytecie Princeton jako wykładowca w Woodrow Wilson School of Public and International Affairs.

Prace Nadelmann'a na temat polityki narkotykowej pojawiały się w licznych publikacjach od Science do Rolling Stone, między innymi w New York Times, Washington Post, National Review, Foreign Policy and Foreign Affairs. Nadelmann był również gościem programów telewizyjnych, między innymi Nightline w stacji ABC, Today Show w NBC, Larry King Live oraz MacNeil / Lehrer Newshour.

Nadelmann jest autorem książki Cops Across Borders: The Internationalization of U.S. Criminal Law Enforcement (1993), współautorem Psychoactive Drugs & Harm Reduction: From Faith to Science (1993), oraz wysoce cenionym ekspertem w dziedzinie przestępczości międzynarodowej i wymiaru sprawiedliwości. Ukończył studia licencjackie, magisterskie i doktoranckie w dziedzinie nauk politycznych w Harvardzie. Ma również tytuł magistra stosunków międzynarodowych po studiach w London School of Economics.

Oceń treść:

0
Brak głosów

Komentarze

rumcajc (niezweryfikowany)

spoko opinia
wierze, ze ilosc podobnych przewazy ilosc doniesien o posadzeniu 17-latk aza gramulca

Turkish (niezweryfikowany)

Jak to możliwe że taki autorytet pisze takie słowa a one pozstają zupełnie bez oddźwięku? Kto jest tak potężny i ma taką władzę która umożliwia ignorowanie takich wypowiedzi? Narobią trochę szumu medialnego, znajdą temat zastępczy ludzie zapomną o sprawie. Ale kto to jest?

Misiek (niezweryfikowany)

Amerykanin, a głupio nie gada.... Hmm... Wszystko staje na głowie :D

Misiek (niezweryfikowany)

Sorry za plagiat w moim poprzednim komentarzu - był niezamierzony :)

Jahguar (niezweryfikowany)

faktem jest ze przeciez nasi politycy bardzo wyraznie mowili ze nie bedziemy "słoniem trojanskim" czy jak mu tam bylo ;PPPP
w koncu jestesmy w Europie
politycy rowniez podkreslali ze ma to byc Europa nowoczesna

otoz nie da sie tworzyc nowoczesnego panstwa z przestarzalym, restrykcyjnym prawem
dotyczy to edukacji seksualnej, wolnosci dla dupy, dragow, religii...

"kompleks przemyslu antynarkotykowego" w polaczeniu z gigantycznymi zyskami lobby narkotykowego (mafii), ktorzy nie szczedza srodkow na marketing (lobbing w tzw. srodowiskach wplywowych) za utrzymaniem obecnego status-quo; wszak zyski czerpia z tego ze dragi sa nielegalne - diabelska mieszanka za ktora placa Bogu oświecenie winni Ziomale w pyerdlach....

AAABC (niezweryfikowany)

nie podzielam FAzy typa LEGALIZE

xxx (niezweryfikowany)

nawet madrze gada... tylko co z tego wynika ?? z glupota nie pogadasz, nie przegadasz szczegolnei taka u wladzy nie wazne jak madrze bedziesz mowil...

zrolowany rozmuwca (niezweryfikowany)

pogadalbym sobie z kolesiem na zywo przy dobrym wieeelkim baciku, w moim cyklu programuw "rozmowy zrolowane"

Zajawki z NeuroGroove
  • 4-HO-MET

Autor: Newbe

Set & Settings: W pokoju, cisza, spokój, muzyka (shpongle) i brat śpiący w tym samym pokoju.

Doświadczenie: DPT, LSD, łysiczki, ruta stepowa, bromo-dragonfly, salvia divinorum, haszysz, marihuana, yopo, ecstasy, BZP, DXM, benzydamina, amfetamina, poppers, efedryna, kofeina, nikotyna, alko.

  • MDMA (Ecstasy)

I kolejna impreza techniczna z pod znaku CITYBEATS tym razem gościem była Gizelle, miejsce bibki (dom działkowca) masakrycznie wypasione a to dzięki idealnej izolacji od otoczenia :) fajny undergroundowy klimacik ;). Bibka była wypasiona pod względem muzy i ludzików z których duża część to były mi dobrze znane mordki (Pozdrowionka dla wszystkich bibowiczów). Pozatym była cudna pogoda, nawet ognisko było hehe czegoś takiego jeszcze nie widziałem - istne acidowe ognicho, które płonęło tuż przed lokalem z którego dochodził rytmiczny pulsujący bicik :D mmmmmmm.

  • Marihuana
  • Uzależnienie

Pierwszy raz

  • LSD-25
  • Przeżycie mistyczne

funkcjonujący w psychice odpowiedni COEX, duchowe dociekania, rozwój własnej osoby na różnych płaszczyznach, przekonanie o doniosłości nadchodzącego doświadczenia = set. Własny pokój, noc, ciemność, samotność [reszta domowników już śpiąca] = setting.

 

Niniejszy trip raport jest raczej próbą skrótowego ujęcia głównych motywów mojej, jakże dramatycznej, pierwszej sesji LSD, aniżeli usystematyzowanym, przemyślanym tekstem. Jest to bardziej rozwinięcie posta, który opublikowałem na ramach forum hyperreal.

Pozwoliłem sobie go otagować mianem przeżycia mistycznego, gdyż ten aspekt tripa jest ważniejszy niż bycie pierwszym razem, gdyż doświadczenia z psychodelikami już miałem.

randomness