Kiedy dziecko ćpa

syncro

Kategorie

Odsłony

4379
Dziewczynka, która ponad tydzień temu trafiła do szpitala prosto z lekcji, nadal walczy o życie. Nie wiadomo, jaki narkotyk wcześniej zażyła. Wiadomo natomiast, że w warszawskich poradniach uzależnione od heroiny czy amfetaminy dzieci pojawiają się coraz częściej. Na czwartej lekcji szóstoklasistka Marta, uczennica podstawówki nr 342 im. Marcina Szancera na warszawskich Nowodworach, straciła przytomność. Pierwszej pomocy udzielała jej nauczycielka oraz ojciec, który zaalarmowany przyjechał do szkoły, zanim pojawiła się karetka. Nieprzytomną dwunastolatkę zabrano na oddział intensywnej terapii szpitala dziecięcego przy ulicy Niekłańskiej. Badanie moczu wykazało zawartość alkaloidów opium. Szkoła podstawowa nr 342 im. Marcina Szancera do tej pory uchodziła za "czystą". – Mieliśmy wcześniej sygnały z pobliskiego gimnazjum, ale nigdy w tej okolicy nie udało się zatrzymać nikogo za handel narkotykami – twierdzi Agnieszka Harmolicz, oficer prasowy VI Komendy Policji, gdzie prowadzono pierwsze przesłuchania w tej sprawie. Jednak mieszkańcy wiedzą więcej niż policja. Opowiadają, że w okolicy narkotyki można kupić w pobliżu pętli autobusowej, na przystanku i w lasku. Rodzice gimnazjalistów wiedzą, że w szkole problem narkotyków istnieje. Podobnie jak we wszystkich warszawskich gimnazjach. – W Warszawie nie ma szkoły wolnej od narkotyków – ocenia Adam Nyk, terapeuta z monarowskiej Rodzinnej Poradni Profilaktyki i Uzależnień, najstarszej i największej tego typu placówki w stolicy. Szóstoklasiści opowiadają, że Marta brała udział w szkolnych akademiach, była w poczcie sztandarowym, uczyła się dobrze, nie sprawiała kłopotów wychowawczych. Pięć dni po zdarzeniu sprawę przejęła prokuratura. – Trwa postępowanie, przesłuchujemy świadków, powołaliśmy biegłego toksykologa w celu stwierdzenia, jakie środki zażyła dziewczynka – informuje Renata Mazur, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej Warszawa-Targówek. Pierwsze informacje, że Marta zażyła heroinę, mogą być mylące. Alkaloidy opium nie muszą oznaczać, że dwunastolatka sięgnęła po ten narkotyk. Substancje te są obecne w wielu ogólnodostępnych lekach. Niezależnie jednak od tego, jak zakończy się postępowanie, jedno nie ulega wątpliwości: w stolicy przybywa dzieci – narkomanów. Nic innego się nie liczy Elżbieta Łyczewska, terapeutka i kierownik poradni w Katolickiej Fundacji Pomocy Osobom Uzależnionym "Karan" przy ulicy Grodzieńskiej, w samym centrum starej Pragi, przez kilkanaście lat pracy miała do czynienia z kilkoma tysiącami niepełnoletnich. – Kiedy 11 lat temu uruchamialiśmy poradnię, ustaliliśmy dolną granicę wiekową na 14 lat – wspomina. – Szybko okazało się, że trzeba ją znacznie przesunąć w dół. Pacjenci trzynastoletni to reguła, zdarzają się dwunastolatki. Nasz najmłodszy pacjent miał 8 lat, był uzależniony od heroiny wstrzykiwanej dożylnie. Był u nas dwa tygodnie, odesłałam go do domu. Nie był w stanie zrozumieć, na czym polega terapia, poza tym straszliwie tęsknił za rodzicami, oboje byli uzależnieni od alkoholu. Nie wiem, co się z nim stało. W ośrodku przebywa 17 pacjentów. Zostaną tu przez 12 albo 24 miesiące. Bo wyjście z uzależnienia to także kształtowanie osobowości, a tego nie da się zrobić z dziś na jutro. Wśród tej siedemnastki są dzieci dyrektorów banków, artystów, przedsiębiorców, ale też zwykłe dzieci ulicy. Trafiają tu po dwóch konsultacjach lekarskich, ze zdiagnozowanym przynajmniej trzecim stopniem uzależnienia. Oznacza to, że pacjent nie jest w stanie sam z siebie, bez pomocy z zewnątrz, odmówić przyjęcia narkotyku, zrezygnować z niego, a dzień abstynencji ma przebieg bardzo dotkliwy. Wśród małoletnich pacjentów jest sporo heroinistów. – Z moich obserwacji wynika, że po heroinę sięgają dzieci o mniejszej wytrzymałości na stres. Takie, które mają w sobie więcej lęków. Opowiadają, że heroina ich uspokaja – twierdzi Łyczewska. Chłopaki pieniądze zdobywają poprzez kradzieże, dziewczyny często przez prostytucję. Mają swoich sponsorów. Chłopcy biorą częściej, ale dziewczyny uzależniają się szybciej i trudniej się je leczy. – Narkomania to choroba emocji. To są dzieci, które tęsknią za czymś dobrym, ciepłym, miłym – opowiadają w Karanie. Pamiętają tam dobrze opowieść pewnego czternastolatka. Kiedy się naćpał heroiny, miał wrażenie, że mama go przytula, czuł bicie jej serca i ciepło. Tego w swoim życiu nie miał. Piętnastolatka brała z panicznego strachu przed ojcem. Typ perfekcjonisty, w czasie nieobecności mamy w domu bił ją, rzucał o ścianę. Kiedy wzięła, nie czuła strachu. Opowiadała, że pewnego razu ojciec złamał jej rękę. Na wuefie wstydziła się przyznać do tego, co się zdarzyło, dostała jedynkę za odmowę ćwiczeń. Pamięta, jak siedziała na ławce i straszliwie płakała. Świat innych norm Procedura przyjęcia do Ośrodka Terapii Uzależnień dla Młodzieży w Otwocku jest złożona. Najpierw konsultacja w przychodni przy ulicy Dzielnej, potem testy na obecność narkotyków, indywidualna rozmowa z dzieckiem i jego rodzicami, wreszcie: uroczyste przyjęcie do ośrodka w obecności grupy przebywających tu pacjentów. Terapią dzieci ośrodek zajmuje się od 10 lat. Przyjmuje młodzież od 14 do 19 roku życia. Ale na oddział detoksykacyjny trafiają nawet dziesięciolatki. W tej chwili w ośrodku przebywa 21 chłopców i dziewcząt. Ich historie są różne, ale pewne fragmenty ich biografii powtarzają się z uporczywą regularnością. – Mniej więcej od 10-12 roku życia rodzice zaczynają dostrzegać trudności wychowawcze, ich relacje z dziećmi zaczynają się psuć. Objawami są niechęć do chodzenia do szkoły, wagary, brak relacji werbalnej z rodzicami – mówi Zbigniew Michalczyk, terapeuta, kierownik ośrodka. – Około 13 roku życia pojawiają się papierosy i alkohol, intensywny rozwój uzależnienia to najczęściej wiek 14-16 lat. Biorą marihuanę, środki przeciwbólowe, ecstasy, amfetaminę, wdychają gaz z zapalniczek. To, jakich środków używają, jest – oprócz innych czynników – związane z ich temperamentem. Terapeuci wiedzą, że młodzież, która sięga po amfetaminę, z reguły jest ambitna, ze skłonnością do rywalizacji. Ci, którzy przeżywają silne konflikty wewnętrzne, doświadczają cierpienia, sięgają raczej po środki tłumiące, opiaty. Ci ostatni są zresztą w mniejszości. Trend rynkowy jest pochodną stylu i tempa życia. Bardziej trendy jest dziś amfetamina niż kompot. Terapia przebiega według schematu. Obejmuje on kształtowanie tożsamości, umiejętność funkcjonowania w grupie rówieśniczej, a także naukę życia w świecie, w którym obowiązują inne niż ich normy. – Kiedy tutaj przychodzą, normą jest to, że bierze się narkotyki, kradnie, oszukuje, nie chodzi do szkoły – opowiada Michalczyk. – Tutaj otrzymują jasne komunikaty i jasne oczekiwania. Fundamentalne zasady nie podlegają negocjacji. Na przykład jednorazowe złamanie abstynencji oznacza karne opuszczenie ośrodka. Rozmawiając z dzieckiem, terapeuci wiele dowiadują się o jego rodzinie. Odkrywają zaburzone albo nienawiązane relacje pomiędzy członkami rodziny, brak czasu dla dziecka, zapracowanie. Jedną z najtrudniejszych spraw, z jaką musi zmierzyć się terapeuta, jest nawiązanie pełnej współpracy z rodzicami pacjentów. Przyjmuje się, że szansa na wyjście z uzależnienia przy współpracy z rodziną pacjenta wzrasta z 30 do 80 procent. Ogólnopolskie badania Janusza Sierosławskiego z Instytutu Psychiatrii i Neurologii wskazują, że 21 procent uczniów trzecich klas gimnazjum chciałoby spróbować narkotyków. Wśród uczniów drugich klas ponadgimnazjalnych odsetek ten wynosi już ponad 37 procent. Faktyczny kontakt z narkotykami (marihuana, haszysz) miało 14 procent uczniów trzecich klas gimnazjum. Inne badania przeprowadzone wśród młodzieży szkół średnich pokazały zastanawiającą prawidłowość: osoby, które miały kontakt z narkotykami, mają statystycznie lepiej wykształconych i zarabiających rodziców. Mniej więcej taka społeczność mieszka na peryferyjnych warszawskich osiedlach. Takich jak Nowodwory. Ktoś dał jej narkotyki? Wśród hipotez, jakie rozważa prowadzący sprawę Marty prokurator, jest i ta, że ktoś dziewczynce podał narkotyk. – To bardzo prawdopodobne – ocenia Robert Nyk. – Narkotyki są tanie, wystarczy, że miała starszych kolegów na podwórku. Dostała na spróbowanie, w końcu, jak zapewne jej tłumaczyli, pierwszy raz to nie jest żadna tragedia. Ale mogło być i tak, że dwunastolatka narkotyk kupiła. W maju [ceny od lat stoją w miejscu - przyp. hyperreal] gram marihuany w Warszawie kosztował 30 zł, działka amfetaminy od 15 zł w górę, gram heroiny 100, gram kokainy – 200 zł. Diler sprzeda towar nawet ośmiolatkowi, z jego punktu widzenia to wymarzony klient. Bo nie jest w stanie ocenić, czy narkotyk jest czysty, więc zawsze jakąś część może podebrać dla siebie. Dzieciak nie będzie sprawdzał, czy dealer nie dodał sproszkowanej aspiryny, tynku albo wapna, co również się zdarza. Ośmiolatek przecież nie pójdzie na skargę. – Rodzice reagują wtedy, kiedy się dzieje coś niepokojącego. Do poradni trafiają osoby, które już mają problem. Zauważyli go sami, albo, co zdarza się częściej, zauważyli go za nich rodzice. Czasem się udaje, czasem nie – mówi Adam Nyk. – Moim największym sukcesem jest każdy dzieciak, którego uda mi się z tego wyciągnąć – mówi Elżbieta Łyczewska. – W szkole o narkotykach wciąż mówi się za mało, a jeśli już, to przy okazji tragedii takich jak tej dwunastolatki – mówi Nyk. – Oczywiście nie jest tak, że każde zapalenie marihuany czy zażycie amfetaminy czyni z dzieciaka narkomana, bo uzależnienie to skomplikowany i dość długotrwały proces. Ale, dodaje, z drugiej strony każda z osób trafiająca do poradni zapaliła kiedyś pierwszego skręta. Tomasz Potkaj, Tygodnik Powszechny

Oceń treść:

Average: 9 (1 vote)

Komentarze

Daimonion (niezweryfikowany)
Jak na artykuł z Tygodnika Powszechnego - bardzo neutralny, wyważony i nie szafujący wyrokami. Gdyby nie durna końcówka artykułu, która psuje cały efekt, można by powiedzieć, że właśnie mamy przykład milowego kroku w przemianie społecznego postrzegania narkotyków: "Mniej więcej od 10-12 roku życia rodzice zaczynają dostrzegać trudności wychowawcze, ich relacje z dziećmi zaczynają się psuć. (...) Około 13 roku życia pojawiają się papierosy i alkohol, intensywny rozwój uzależnienia to najczęściej wiek 14-16 lat." Wreszcie ktoś ośmielił się napisać, że zaczyna się od problemów w domu, od problemów w życiu, od ucieczki od tych problemów. Niestety, podsumowanie tego artykułu świadczy o tym, że autor woli nie wychylać głowy zbyt wysoko z jakimiś 'dziwnymi pomysłami' i zamiast apelu do społeczeństwa o porządne uderzenie się w pierś mamy kolejny przykład zrzucania winy na marihuanę. To nie ojciec sadysta, oziębła matka czy ciągle pijani opiekunowie spierdalają życie dziecku tak, że zaczyna ono uciekać w narkotyki - to wszystko wina "pierwszego skręta".
naprawde zły rzułf (niezweryfikowany)
ale przeca juz pisali ze panna nic nie brala tylko przymujac ja do szpitala jak zaslabla m in morfine jej podali, to sie nie ma co dziwic ze potem opiaty w moczu wykryli. :) zyjemy w kraju polowan na czarownice, czy to lustracyjne czy tez na "szatanowskie narkotiki co to mlodziez nam zabijaja" i takie artykuly beda starszemu pokoleniu nadal wode z mozgu robic, bo wszystkie uzywki od ziola po here do jednego wora wrzucaja a to wszystko w kraju gdzie alkohol spozywa sie przy kazdej okazji i dominuje tradycyjny model polak-pijak-katolik. [rzyg]
Anonim (niezweryfikowany)
Wydaje mi sie, ze ta dziewczynka nacpala sie kodeiny albo tramadolu ktory znalazla w domowej apteczce.
diazepam=nadzieja (niezweryfikowany)
Pewnie zjadla dwa opakowania antidolu, a nie umiala zrobic ekstrakcji, albo nikt jej nie powiedzial, ze trzeba :D. No i zatrula sie paracetamolem. Wniosek? Powinno sie sprzedawac kodeine bez paracetamolu (i bez recepty oczywiscie:D)
syncro
Albo ma zaawansowana anemie, albo sepse, a metabolity opiatow pochodza z bułki słodkiej z makiem, którą zjadła przed szkołą.
innymi słowy (niezweryfikowany)
artkuł w sumie całkiem prawidziwy nie naciągany i ogólnie spoks ale jedno jest cholernie prawdziwe ale też nie potrzebne. "każdy z nich w zyciu zapalił pierwszego skręta" i co to ma do rzeczy ze wdupcają amfe koks heroe i inne duperele. Wiadomo ze schemat jest taki. Praktycznie w kazdym przypadku jak zdobywamy kontakt do dila to jest on od zioła a wiadomo że jak się już wie gdzie kupic zioło to w końcu i tak bedziemy wiedzieć gdzie kupic fete here itp. wiec niekt nie pierdolą że od zioła się zaczyna bo ludzie naprawde pala zioło długo po nic nie siegają. niektórzy jak np. ja palą zioło czasem extasy fetA ale tylko dla zabawy na imprezie. wi ęc nie pierdolcie głupot jebane matoły
Anonim (niezweryfikowany)
zgadzam się z Tobą. Mam kilku znajomych, którzy swoją przygode z narkotykami zaczęli od kleju, poniewaz nie mieli skad załatwic innych narkotyków. jeden z nich po 4 latach buchania przerzucil sie na here a później na marihuane, po po heroinie mial straszne skręty. doskonale widać, że marihuana często nie ma wpływu na uzależnienie od innych substancji.
poka (niezweryfikowany)
"Bardziej trendy jest dziś amfetamina niż kompot. " ta... bardziej trędy... no cóż, ciekawe skąd mają takie nowinki z dziedziny mody. moim zdaniem, nie jest bardziej 'trendy' tylko łatwiej dostępna i ludzie mają mniej lęku przed wzięciem amf. niż heroiny. ekspertem nie jestem.
Greg (niezweryfikowany)
<p>Narkotyki są wszędzie, wystarczy tylko się rozejrzeć albo pójść na impreze... Co do amfetaminy i heroiny to jest najgorsze co może być, bardzo szybko uzależnia. Na początku czujesz się lepiej, później potrzebujesz tego gówna żeby czuć się normalnie, osobiście nie biorę, sporo czytałem na ten temat i znam pare osób.</p> <p>''<em>Oczywiście nie jest tak, że każde zapalenie marihuany czy zażycie amfetaminy czyni z dzieciaka narkomana, bo uzależnienie to skomplikowany i dość długotrwały proces.''</em></p> <p><em>Trawka czy hasz to nie narkotyki, dla mnie to jest na równi z alkoholem, idziesz na impreze to pijesz albo palisz, to nie uzależnia, chociaż z psychiką ludzką jest różnie, każdy człowiek reaguje inaczej.</em></p>
Zajawki z NeuroGroove
  • 4-HO-MET
  • Przeżycie mistyczne

Wyczekiwany dzień, urodziny jednego z nas, przepozytywne nastawienie, jezioro w centrum miasta, plaża, las, za rogiem cywilizacja.

      Obudził mnie wyśmienity humor. To dziś jest ten długo planowany dzień debiutu, słońce świeci, niebieskie niebo, idealnie!  Około godziny 17 dotarliśmy całą 6 osobową ekipą (S- solenizant, P- moja debiutująca na psychodelikach przyjaciółka, T- przyjaciel solenizanta, M- drugi przyjaciel solenizanta, K- trzeci przyjaciel solenizanta i ja) na wybrane przez nas wcześniej miejsce. Rozłożyliśmy koce pod drzewem na jednej z małych plaż, prawie przy samej drodze głównej prowadzącej dookoła jeziora.

  • Benzydamina

Jest 9:40 i ten diaboł nadal trzyma. nie wiem dokładnie, o której godzinie zażyłam, ale myślę, że byłomiędzy 22 a 24 poprzedniego dnia. To był mój pierwszy halucynogen, więc wziełam pół słusznej dawki czyli 1 saszete. W łazieneczce otzrymałam w około 1/3 szklanki praktycznego roztworu wodnego benzo z resztkami soli. Roztwór był gotowy do spożycia :). Podejżewając, że benzo bedzie trzymać dość długo postanowiłam wziąć to na noc , żeby w pokoiku rozeznać co jest, a czego nie ma, i żeby w dzień nie było jakiejś wpadki.

  • Kodeina
  • Marihuana
  • Pierwszy raz
  • Tytoń

Nastrój w ciągu dnia kiepski, ale nastawienie pozytywne, popołudnie w domu z muzyką.

"To chyba najpotworniejsze w ćpaniu, że można zrobić wszystko i wszystkim, po to tylko, by zaspokoić swoje własne potrzeby "

"Zamknięty krąg: czułem się źle, bo brałem i brałem, by nie czuć się źle."

Paweł Przecławski, Uciec śmierci.


  • 2C-E
  • Pierwszy raz

Mieszkanie znajomego. Specyfik zjedzony o 21.00, koniec wszelkich doznań po ok. 10 godzinach.

Moją przygodę z 2C-E rozpoczęłam od przyjęcia dawki 20mg – ok. 2/3 połknęłam, 1/3 zaaplikowałam donosowo po upływie jakichś 20 minut od zjedzenia „bomby”. Już kilkanaście minut po wciągnięciu kreseczki poczułam pierwsze efekty. Żałuję, że nie zaaplikowałam sobie więcej tą drogą, bo wiem że w moim przypadku zjadanie narkotyku daje kiepskie efekty, lecz kolega nastraszył mnie, że proszek straszliwie żre w nos. Okazało się, że moje obawy były mocno przesadzone – specyfik rzeczywiście nie był najprzyjemniejszym, co wciągałam, ale nie plasował się też w czołówce najgorszych.

randomness